Legenda o niesamowitej kotce
Dawno temu niedaleko stąd mieszkał pan Jan Moszczanica razem ze swoją żoną. Mieli kotkę, która była już z nimi 2 lata. Miała na imię Misia dlatego, że była bardzo milusia. Właściciel kotki był smutny, bo jego żona niedawno zmarła. Gdy żona pana Jana umarła, został sam z kotką. Nie miał pieniędzy, by utrzymać swoje zwierzątko, więc musiał ją oddać.
Kotka była smutna, że niedługo odjedzie od swojego właściciela. W nocy uciekła, by ostatni raz zobaczyć okolicę. Po długiej wyprawie była taka zmęczona, że nie miała siły dojść do domu. Poszła więc odpocząć pod najbliższym drzewem. Gdy leżała, nagle przymknęła oczy i zasnęła.
– Halo, halo jesteś tutaj czy co?- spytał tajemniczy głos sprzed drzewa.
– Kto mówi?- zapytała wybudzona kotka.
– Jestem przewodnikiem zagubionych kotów, ale mów mi Hubert – odpowiedział kot.
– Po co tu jesteś, Hubercie?- zdziwiła się kotka.
– Muszę ci pokazać specjalne miejsce dla zagubionych kotów – odpowiedział Hubert.
– No to ruszajmy – powiedziała z entuzjazmem kotka.
Gdy doszli na miejsce, Hubert powiedział:
– Pamiętaj żeby iść na wschód.
Jak kotka się obudziła, poszła na wschód. Misia doszła na miejsce i przed sobą zobaczyła drzwi, ale to nie były takie zwykłe drzwi. Nie było muru, żadnych okien, tylko drzwi. Kotka otworzyła drzwi, a jej oczom okazała się piękna kraina, do której weszła.
Gdy pan Jan rano obudził się, nie zobaczył kotki. Przestraszył się. Szukał jej dosłownie wszędzie – w ogrodzie, w garażu, w domu, w każdym zakamarku, ale nigdzie jej nie było. Zmęczony poszukiwaniem, położywszy się na kanapie, natychmiast zasnął. Przyśnił mu się ten sam sen co Misi.
Właściciel kotki zrobił to samo co ona – poszedł na wschód. Zobaczył te same drzwi. Jak przez nie przeszedł, bardzo się ucieszył, gdy zobaczył swoją kotkę Misia też się ucieszyła.
– Misiu, gdzie ty byłaś?- zapytał zapłakany pan Jan.
– Bo, bo… bałam się, że mnie oddasz. Co, co… ja mówię?! – zdziwiła się kotka.
– Każdy kot tu mówi ludzką mową – wytłumaczył Hubert.
– Panie Janie, zostaniesz tu ze mną?- zapytała Misia.
– Jasne, że zostanę. Nazwiemy tę wieś Kocierz Moszczanicki, bo tu są koty, a ja mam na nazwisko Moszczanica – powiedział pan Jan.
Drzwi, przez które kotka i pan Jan przeszli, dalej są gdzieś w lesie. Co minutę zmieniają miejsce, by już nigdy nikt ich nie otworzył, oprócz kotów przechodzących do nowej krainy.
Milena